Gdy w jednym miejscu spotykają się osoby o podobnych zainteresowaniach dzieją się magiczne rzeczy. Nie inaczej było podczas drugiej edycji Whomanikonu, spotkania fanów serialu Doctor Who, który odbył się 1-2 kwietnia w Artetece w Krakowie.
Napędzany głównie przez redakcję Gallifrey.pl konwent po raz kolejny powitał polskich Whowian, przyjął cieplutko i pozostawił z wspaniałymi wspomnieniami. I po raz kolejny pokazał, jak wielka może być siła jednego serialu.
To ile można dyskutować o jednym serialu, na ile sposobów można mówić i nim i ile pasji ludzie mają zawsze zadziwia. I widok tych ludzi, którzy z radością dzielą się tym to jedna z najlepszych rzeczy. Pierwsza prelekcja, której wysłuchałam już to pokazywała. Była to prezentacja różnych akcentów jakie można znaleźć w Doctorze, jaki reprezentacja językowa ma wpływ na społeczeństwo i ogólnie jak zmienia się język. Możliwość nauczenia się czegoś z serialu, lub chociaż rozbudzenie ciekawości danym tematem jest rzeczą, o której nie myśli się oglądając serial, jednak z pewnością jest to bardzo duża wartość dodana. I o tym można było posłuchać na panelu dyskusyjnym. Kolejna z dyskusji, jaka się odbyła krążyła wokół tematyki kiczu i campu. Czy Doctor jest kiczem, campem, czymś pomiędzy, i czy to przeszkadza. Mimo iż serial początkowo miał być serialem z którego można nauczyć się i o przeszłości i o możliwościach przyszłości, obecnie z dokładnością przedstawienia historii jest różnie. Można było o tym posłuchać na prelekcji Kasi Czajki.
Ale punktami programu które mnie najbardziej interesują na każdym konwencie są konkursy. Nie wiele jest miejsc gdzie za wiedzę o swoim ulubionym serialu można coś wygrać. Ale nagrody to nie wszystko. Poz zastrzykiem adrenaliny i współzawodnictwem konkursy są świetnym sposobem na integrację (zwłaszcza te drużynowe). W tym roku miałam przyjemność poprowadzić kalambury, za które dziękuję wszystkim uczestnikom, bawiłam się doskonale, mam nadzieję że oni też.
Jedną z największych atrakcji były repliki TARDIS oraz Daleka, w skali 1:1. Wytrwałość i poświęcenie, oraz dbałość o detale z jakimi zostały stworzone są wprost niemożliwe do opisania, a uczucie, które ogarnia, kiedy Dalek jedzie wprost na ciebie, jest niezapomniane.
Największą wartością każdego konwentu jest możliwość integracji i poznania innych ludzi, którzy rozumieją strach przed dwoma cieniami, kamiennymi aniołami, czy zdegustowanie płytą chodnikową. W tym roku postanowiłam poprawić humor jak największej ilości osób. Najprościej zrobić to komentując zajefajność koszulki z Doctora/ cosplayu/ fezu. I nie mówiłam tego bo tak. Nawet nie chodzi o posiadanie takiego t-shitu czy zrobienie stroju. Raczej o pokazanie swojej pasji, o niebanie się pokazać co dla nas ważne. Nawet najprostsza koszulka może powiedzieć nam coś o człowieku. Poza tym ciekawym jest jak często zaczepione osoby obniżały wzrok, jakby musiały przypomnieć sobie co dziś włożyły.
Whomanikonowi 2 udało się dorównać, a może i pokonać poziom ustanowiony przez pierwszą edycję, chodź miał przewagę drugiego dnia. Strasznie dziękuję organizatorom, którzy urabiali obie ręce po łokcie, aby konwent nie tylko się udało zorganizować ale również by wszyscy byli zadowoleni. Nie jest sztuką stworzyć takie przedsięwzięcie, w dodatku za darmo, jednak wysiłek nie poszedł na marne, Mam nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się w Krakowie, aby porozmawiać o Doctorze, pozachwycać się czym się da i poznawać się nawzajem. I tak. Chcę zamieszkać z Doctorem!
Osobiście najbardziej lubię dyskusje, ale tak, konkursy też są bardzo, bardzo fajne. Miałem tylko małego moralniaka, że wybrzydzałem na kalamburach, ale weź tu człowieku pokaż „Gridlock” albo „In the Forest of the Night” ;D
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja też byłam na drugim Whomanikonie, polecam wszystkim fanom wybrać się na ten konwent! Świetna atmosfera, ludzie, ciekawe prelekcje i mnóstwo ciekawych rzeczy do kupienia na stoiskach, nie tylko z Doctora Who. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też uda mi się tam wybrać!
PolubieniePolubione przez 1 osoba